Wyznania intymne

Pewna wersja nas jako nas

                                                           Marysi
Siedzimy przy tequili,
bo akurat się dobrze powodzi
i nie musi to być jabłko fermentujące
w płynie – zaklinamy czas i obraz czasu
w przeciwstawnych wymiarach przestrzeni:
Weltinnenraum Rilkego, Meskal  Konsula,
wulkany o trudnych nazwach, faulknerowskie południe.
Metafizyka zła staje się paralalą losu, który netto
waży gorycz, choć jego pozorem są nośne obrazy.
Np. miasto, które idzie wraz z wieżami, szynkami,
ludźmi, którzy stoją dzięki temu,
że ono może iść. Nad tym wszystkim
smukłe rzeźby Ukrzyżowanego
zawiszone niebotycznie
w tęczy gotyckich katedr.

To nasze rocznicowe kolacje we dwoje,
kraszone Platonem, grzybami w marynacie,
stopniem Kawafisa i czymś więcej. Wtajemniczenie
w niepodzielną tajemnicę: tulenie się ciał.
Czasem czerstwy, czasem niedopieczony chleb
słów, gestów, ale krąg chleba zawsze wspólny,
choić zaludniony przez paradoks istnienia,
że oswaja go wyłącznie cierpienie
własne. Rytuał dwojga ludzi gotowych dla wzajemności
do pełni wymiany, poświęcenia swych racji.

Tylko nie wyjść poza krąg:
odganiać demony,
które są

1996

Rafał Jaworski „Tryptyk triduum paschalnego A.D. 2004”
 olej na płótnie, fragment, wymiary 100 x 70 cm

Powinowactwo

Kiedy pierwszy raz obcasem buta
zgniotłem puszkę po piwie i wrzuciłem do worka
stałem się bratem tych, co grzebią w śmietnikach.

Nie byłem upokorzony. Zbieractwo jest zawodem
równie dobrym jak fach fryzjera. Lepszym niż polityka,
właściciela lombardu, a na pewno tych,
co wciskają ubogim drogi towar
lub załatwiają pracę, której nie ma.
Złomiarz zapytał czy wszystkie puszki są alu.
Zdziwiła mnie grzeczność
mego potwierdzenia.

Sprzedałem też stary karnisz i prodiż.
Otrzymałem dwadzieścia trzy złote
i jakieś grosze. Byłem dumny
z przedsiębiorczości. Kupiłem paczkę papieru.
Na nim drukuję relację z zbierania puszek
i innych czynności kloszardów.
Np. pisania wierszy
o rozszerzaniu kręgu bliźnich.


29 czerwiec 2003r.