-
KAZIMIERZ NOWOSIELSKI
Rafał Jaworski i jego „ojczystość”
Rafał Jaworski swój ostatni tomik (a jest on autorem sześciu zbiorów wierszy i dwu książek eseistycznych) otwiera dwoma mottami. Jedno to fragment z Apoftegmatów Ojców Pustyni, a drugie pochodzi z pism Fryderyka Nietzschego. Oba traktują o końcu nie tyle człowieka, ile człowieczeństwa w jego klasycznej, helleńsko-chrześcijańskiej formule, w której centrum nade wszystko ludzka godność budowana na wolności i rozumie. Obaj, jakże różni myśliciele (z jednej strony Abba Antoni – chrześcijanin, z drugiej autor Antychrześcijanina) – każdy na swój sposób – w pewnym sensie konstatują ziemską daremność Chrystusowej ofiary; tak czy inaczej, prędzej czy później, sądzą, zatriumfuje człowiek bezwolny i nijaki. „Przychodzą takie czasy, – prorokuje pierwszy – że ludzie, jeśli kogoś zobaczą o zdrowych zmysłach, to powstaną przeciw niemu, mówiąc: „Jesteś szalony, bo nie jesteś do nas podobny”, a zaś drugi powiada, że już teraz „Ziemia się skurczyła, a po niej skacze ostatni człowiek, który wszystko zdrabnia”. Po prostu nie stać go na rzeczy wielkie.
I w takim też kręgu przeczuć oraz rozpoznań dzieją się ludzkie sprawy w wierszach Rafała Jaworskiego. I on również konstatuje bylejakość współczesnej kultury, odwrót od konstytuujących naszą cywilizację wartości, manifestowanie pogardy dla prawdy oraz powiązanego z jej istnieniem prawdziwego piękna – i potwierdza to wszystko częstokroć dość skrupulatnym zapisem tak zaobserwowanych sytuacji, jak i własnych, związanych z ową sytuacją przemyśleń. „Jestem trybikiem w kształcie zera,/ – notuje w jednym z wierszy – choć ma tarcza to logo firmy / i miano handlowego przedstawiciela po angielsku. / Marynareczka, skórzana teczka, laptop w samochodzie / i pętla krawacika to moje atrybuty. / Niech w końcu ktoś namaluje ikonę / aż takiego uniżenia!”. A na realizację owego zamówienia nawet nie trzeba długo czekać; wystarczy otworzyć telewizor, zapoznać się z listą aktualnych bestsellerów albo też przeczytać traktat modnego teologa. „Klerk z powołania, ksiądz z zawodu – uczył, / że prawdy nie ma, że się ją stwarza w dialogu / międzyludzkim. Wiele jest ulic jego Imienia. // Porozmawiajmy ze sobą – / mówi aktorka w koszmarnej odsłonie jakiegoś tasiemca. / Nauka w las nie idzie i młode mózgi, serca świeże / przez zaporę zębów przedzierają się ze swym słowem, / aby bratać język z codziennością. / Porozmawiajmy przesłaniając światło wartości… / Tak się zaczyna nowa Oda / do mądrości”. „Patrz: / – powiada w innym utworze – drogi nie wskazuje obłok, / ze skał nie tryśnie woda żywa, / proroków uczy się ekonomii i jak to prorokom / nie daje się posłuchu. / Imię Ziemi Obiecanej / odnalazło się w swobodzie złorzeczeń”. „Oto życie, – dodaje pod koniec tego tekstu – życie na niezgłębionych płyciznach”.
Smutna to zaiste wizja zmierzchającej cywilizacji, jak również obraz stanu rodzimej kultury czy też spożytkowywanej na co dzień i od święta polszczyzny. Żyjemy w czasach zamętu oraz imitującej mądrość oraz dostatek byle jakiej egzystencji – konstatuje artysta z Tychów. A zaczyna swe poetyckie ustalenia od rozpoznawania sprawy najważniejszej: od relacji człowieka z Bogiem; to one nade wszystko obejmują i profilują każdy aspekt ludzkiego żywota: każdy uczynek, każdą myśl, każdą tęsknotę… W wielu wierszach podejmuje on ową fundamentalną kwestię i próbuje ją rozstrzygać tak w obrębie osobistych rozpoznań (lektury, zawodowe zatrudnienia, artystyczne pasje; Jaworski – warto w tym miejscu nadmienić – jest również znanym oraz cenionym nie tylko w najbliższej okolicy pisarzem ikon), jak i na planie wspólnotowego (rodzinnego, narodowego, cywilizacyjnego) życia. Wnioski, do których dochodzi, jak się można spodziewać, nie napawają optymizmem. „Zaprzaństwo Bogu – to brzmi / tak prawdziwie, że źle. // To jest / na czasie” – oświadcza z niewątpliwą dozą gorzkiej ironii.
Gorzkie też, ale i na swój sposób piękne bywają również jego utwory traktujące o Polsce i polskości, o duchowej kondycji współczesnej Europy, o bohaterach nie tylko masowej wyobraźni. W porządku najważniejszych wartości oraz wiążących się z nimi zobowiązań nadzwyczaj poczesne miejsce zajmuje u niego ojczystość, którą ukochany przez Jaworskiego Norwid w jednym ze swoich traktatów określił jako „moralne zjednoczenie, bez którego partyj nie ma – bez którego partie są jak bandy lub koczowiska polemiczne, których ogniem niezgoda, a rzeczywistością dym wyrazów”. I tak też autor Wierszy, które trudno sądzić za pedagogikę wstydu (jakże znamienny to tytuł!) widzi stan współczesnej Polski: rozszarpywanej przez rozmaite grupy i grupki interesów, wydawanej na łup fałszywych ideologii, przy byle okazji oskarżanej o obskurantyzm i nienadążanie za „postępem”, batożonej za wierność tradycji i za opór stawiany rozmaitym aktywistom „wolności bez granic”… Rafał Jaworski bardzo zdecydowanie temu wszystkiemu mówi „dość!”. I nie chodzi mu o to, aby rozlicznych wad, słabości i grzechów jego rodaków nie nazywać po imieniu, ale by nie dać się zepchnąć do kategorii osób i wspólnot bez twarzy, bez kulturowego imienia, bez godności i bez honoru zarazem. Wszak – powiadał przywoływany Norwid – „kto minął ojczystość choćby idąc po wawrzyny sławy sław i po mądrość nie mającą granic, ten u pomnika swego się zatrzyma i z goryczą pojrzy ku domowi”. I o tę nieomijalność doświadczenia Ojczyzny w wielu swych wierszach upomina się też poeta z Tychów – a widzi ją i opisuje przemierzając polskie drogi, zatrzymując się w napotykanych wioskach, miastach i miasteczkach; z poetycką czułością i z należną im prawdą historycznego konkretu zostawia świadectwa swoich spotkań z nimi, opatruje datami i nade wszystko imionami: Tychy, Jędrzejów, Jasionka, Brzeźnica… To, jak je nazywa, „stygmaty tej ziemi”. „Poprzez aktywa ciszy – pisze w jednym z wierszy – spoglądam / na pasywa miasta w mgławej dolinie / na kominy elektrowni jak na emisję czadu sumienia / i myślę że zawsze będę „ten kraj” / nazywał // Ojczyzną”.
Swoje poetyckie imię ma tutaj także jego troska o najbliższych: ojca, matkę, żonę, przyjaciół czy sąsiadów. W tomie Wyznania nieomal ostateczne (2009) poświęcił im wzruszające wiersze (gdyż poezja ta, częstokroć w pewnych aspektach na Eliotowski sposób intelektualna, również nie stroni od wzruszenia; bywa mądrościowa i serdeczna zarazem), z których zacytuję początek jednego z nich – poświęconego rodzicielce, gdzie dorosły już człowiek wspomina, jak to „Razem z ojcem przeniosłem ciało matki / do trumny. Było idealnie sztywne, / dziwnie lekkie. Jeszcze raz w życiu / nie chciała sprawić kłopotu / swą osobą”. Albo ten o jej mężu, gdzie „Z medycznymi ratownikami / w płachcie brezentu niosłem ciało ojca / do erki. Był w formie śmiertelnie poważnej”. Dzieje się tak, albowiem „Jesteś u siebie i chcesz być sobą. / Jesteś bogaty w śmierć innych, / jesteś im winny swą obecność”. Ci „inni” to także święci, których imiona zapisała historia, oraz ci anonimowi – tylko Bogu znani; dawni – jak choćby wspominani przezeń św. Jan z Beskidu Niskiego, św. Juda Tadeusz, św. Rita, św. Węgrzyn… oraz ci – postrzegani przezeń jako cisi bohaterowie jego współczesności, jak choćby Anna Walentynowicz, której w ostatnim tomiku Rafał Jaworski poświęcił piękny, przejmujący wiersz.
Godzi się przeto powiedzieć, iż w Wierszach, które trudno sądzić za pedagogikę wstydu Rafał Jaworski ukazuje także swoją duszę i oblicze wojownika – poety dzielnego, który nie boi się wyjść naprzeciw najtrudniejszym oraz nadzwyczaj niepopularnym sprawom i wyzwaniom. Wie przy tym, czym są lęk i obawy z tym związane, ale i wie również, czym grozi ich ominięcie; czym jest powierzenie się łatwiźnie życia i czym zgoda na jego wielobarwnie mętną bylejakość. Bywa, iż upada na tej drodze, – i do tego się również przyznaje; bywa, że potyka się na niej (bo i jemu też zdarzają się na przykład słabsze utwory), ale… się podnosi, i idzie naprzód – a idzie nade wszystko w imię tego, co zobowiązywało najszlachetniejszych z jego przodków: w imię świętej triady „Bóg – Honor – Ojczyzna”. Podąża w ów bój uzbrojony w ich doświadczenia, w miarę jak najrzetelniej rozpoznawaną tradycję i w możliwie jak najuważniejszy ogląd rzeczy tego świata. Jego pisarska dłoń – rzec by można – dość dobrze czuje i pamięta przy tym, czym ciężar pióra i czym myślowy ciężar rzetelnie przeczytanej książki, czym ciężar grzechu i ulga po jego zrzuceniu; ba, ona (owa dłoń) zdaje się też pamiętać, jak pieką bąble, kiedy długo dzierżyło się stylisko siekiery albo też wyślizgany od potu i mocnego uścisku trzonek łopaty. To doświadczenie nadaje jego wierszom jakiejś niezwykłej wiarygodności; takiej, gdzie prawda i piękno pragną wspierać się nawzajem – i czynią to.
Tyski poeta pisze wiersze chwilami gruźlaste, chropowate, lecz zazwyczaj plenne w pożywną, pożyteczną myśl. Daje je szczerze, pełną garścią, a to, co ofiarowuje, choć nie zawsze uważnie przesiane, zawiera treści o dobrych, życiodajnych walorach. Nie wstydzi się ukazywać, iż one stąd: z podorędzia, z ojczystego zagonu, z tego, co ukochane, przemodlone, nasycone krwią i potem tych, którzy tę ziemię uprawiali oraz uprawiają – i walczyli o nią. Pisze o tym, że miłość bez trudu wierności (wierności Bogu i tym, których kochamy) rychło zamienia się w ułudę życiowych satysfakcji, które prędzej czy później wyniszczają dusze narodów i osób, i pustoszą przestrzeń naszego doczesnego oraz wiecznościowego zamieszkiwania. „W epoce szalbierstwa – powiada w jednym z wierszy – wewnętrzne piękno jest istotą przetrwania”. I w tym zdaje się też streszczać istota jego pisarskiego wysiłku.
Rafał Jaworski: Wiersze, które trudno sądzić za pedagogikę wstydu. Instytut Wydawniczy „Świadectwo”, Bydgoszcz 2020, s. 92.
Szczerość szczodrze szczerbi życie
Św. Jan Apostoł
Poezja: czym jest i co robi
(fragmenty)
Pytany: czym jest poezja? – zwykle odpowiadam: – zawsze „czymś więcej”. Podjęcie się racjonalnego wyjaśnienia tego pojęcia, wskazywanie desygnatu nazwy, dowodzi pychy określającego, choć to mierzenie się z Nieznanym i Niemożliwym jest formą godności człowieka – ostatecznej troski o świat i jego w ludziach ludzkie oblicze. Historia literatury przytacza wiele definicji poezji. Każda zawiera cząstkową prawdę, każda pozostawia niedosyt; to właśnie czymś więcej. Platon pisał, że w poetów bóg wstępuje i oni w zachwyceniu te piękne poematy mówią. Mamy więc konieczny do aktu poezjowania element natchnienia. Osiem wieków później Pseudo-Dionizy Areopagita powie, że rzeczy widzialne są obrazami niewidzialnych, czyli każda rzecz i zjawisko ma znaczenie ukryte i wyższe. W myśl takiej koncepcji poznanie staje się nieustannym odkrywaniem innego sensu postrzegania zmysłowego i domeny sacrum. (…) Średniowieczny symbolizm zaczynał się na poziomie słów: nazwać rzecz to ją wyjaśnić – postulował Izydor z Sewilli. I tu wypływa funkcjonalna rola poezji: stróża, odkrywcy i depozytariusza prawd pierwszych, istoty rzeczywistości. Poezja to umiejętność ujmowania w formę wiązaną treści poważnej i ważnej, tak w XII – tym wieku nauczał Mateusz z Vendome. W tym wykpiwanym przez koryfeuszy postępu okresie, treść była ważniejsza niż forma, którą określały zasady sztywne i pryncypialne. (…) Wiek XX-ty rozbił tradycyjną formę, odkrył formy nowe, ich mnogość, aż do… anty-poezji. Następnie zakwestionował ufność do języka w ogóle, jego adekwatność do realnie istniejącego świata. Dorzucił względność prawd. Stało się najgorsze: ośmieszenie sensu, treści ważnej w rozumieniu średniowiecznym. Bardziej wierzymy propagandzie, reklamie, argumentacjom indoktrynacji, zwykłej bladze niż słowom jasnym, stanowiącym.
Najbardziej adekwatnym z wszystkich lapidarnych określeń poezji wydaje się to Rainera Marii Rilkego: wyrażanie niewyrażalnego. Przekładając ten oksymoron na język dyskursywny, poezja to ustanawianie w słowie tego, co jest, czyli bytu w całej jego nieuchwytności. Pojęcie poezji, jako niedefiniowalne /w zdaniach logiki/, postaram się rozczłonkować na elementy, wielostronnie oświetlić. Najprościej można wyodrębnić w nim trzy aspekty:
– po pierwsze jest stanem świadomości, czy też pewnej nadświadomości konkretnego człowieka; stanem wcześniej przez niego niepodejrzewanym, obcym a jednocześnie jawiącym się jako przekroczenie własnego ograniczenia; stanem łaski i przekleństwa, fascynacji i trwogi, nowego a jednak w jakiś sposób już zażyłego;
– po drugie jest tym, co wyrażone, formą wypowiedzi, zespołem środków językowych, który winien wskazywać na przeżywany i istniejący świat pozajęzykowy,
– po trzecie jest tym, co w człowieku działa, zmienia system pojęć, wartości, postaw, unosi na inny stopień świadomości ontologicznej i etycznej (dotyczy to zarówno twórcy jak czytelnika).
Trzeba dodać, że stany poetyckie nie są przywilejem jakiejś elity ducha. Przeżywa je każdy, ale tylko poeta potrafi je zapisać, formować w wiersz. Znakiem naszych czasów jest perfekcjonizm ogółu w zagłuszaniu tych odczuć, odtrącanie Nieznanego przez ciasny, utylitarny racjonalizm. Myślę, że niemałą rolę odgrywa tu małostkowy lęk przed zaangażowaniem całego siebie w coś obcego, rezygnacja z piękna, prawdy, miłości dla luzu w sensie konformistycznej cywilizacji dostatku, bo lepiej być ślepym niż oswajać cierpienie.
Obecnie ważne jest to, co poezja robi z człowiekiem, jej aspekt etyczny. Oczywiście funkcjonuje wierszowanie bez odniesień etycznych poezja dla poezji jak mawiam, czyli tzw. poezja czysta. Tylko należy zapytać: czy wyrażanie stanu wyjałowionego z wszelkich motywów kulturowych, filozoficznych, moralnych, politycznych wreszcie, z całego aparatu intelektualnego nie jest przypadkiem przejawem eskapizmu, zgodą na margines? Bo jeśli poezja jest przejawem całościowego zaangażowania w świat i w siebie w tym świecie, to winna przenosić wszystko co ważne, aktualne – i osadzać to w ponadczasowym, uniwersalnym, wspólnotowym. Odpowiedzialność nie może być prawdziwej poezji obca: ma oświetlać i pośrednio wskazywać wartości. Oczywiście nie może to być trywialna moralistyka, katechizm z metafor i synekdoch. Poezja musi operować kontekstem i ironią, by stwarzać w chaosie jedność przeciwieństw. Charakterystyczny jest opór poetyckiego słowa dla kłamstwa i półprawd, dla funkcji manipulowania opinią, demagogii i płycizn. Prawda broni się przed fałszem, a poezja jest jej agenturą. Należy wspomnieć o bliskości poezji i filozofii. Obie wyrażają prawdy najbardziej ogólne, choć posługują się innym aparatem dowodowym i do innych sfer człowieka te prawdy adresują. Poezja do serca, filozofia do rozumu. Ale same akty poznawcze w jednej i drugiej dziedzinie są bliźniaczo podobne.
(…)
Terapia słowem poetyckim prowadzi od wielości do zalążka pierwotnej jedni,
od skomplikowania do prostoty, pozwala ustalić hierarchię ważności spraw i zachowań.
Porównując leczenie słowem poetów z odpowiednimi metodami naukowej psychoterapii widzimy przeciwstawne cele, celem poezji jest wydobycie pełni człowieczeństwa, celem psychoterapii – redukcja dla dobrego samopoczucia…
Piszę, bo staram się widzieć i wiedzieć. Przebijać zasłony rzeczy, mgłę potocznych zwrotów, układ znaczeń i osób, które chcą układ znaczyć, czyli chcę zrywać, z tego co jest, mgłę pozorów, wyrazić coś więcej.
* * *
Przed czystą kartką
rozpościerają się szerokie perspektywy
ale decyduje przypadek
najbardziej przypadkowy
Może być pismem z okrągłą pieczęcią Urzędu
listem miłosnych zwierzeń
kwitem z magla
Nie należy lekceważyć żadnej możliwości
dyktanda z języka okupanta
dyplomatycznej noty głębokiego niepokoju
brulionu z wykładu o etyce Schelera
kalkulacji strat
Kartka na której piszę
staje się wersją wiersza
o brukaniu się kartek
A obok kusi nowy arkusz
potencjalnie wersja druga
nawet ostateczna
Biel papieru
jest jedyną czystością poezji
a poezja czysta
to wybór
rodzaju kapitulacji
Figura miłosierdzia
Określmy strzelanie jako esencję dydaktyki:
do pięciu ran Ukrzyżowanego,
pedagog Berta Bauer dołożyła 16-cie celnych kul…
Powierzono jej niemieckich chłopców
jasnowłosych, pełnych nadziei.
Czas: II wojna światowa. Miejsce: Licheń
koło Konina. Sposobność: obóz Hitlerjugend. Lekcja:
przekraczanie norm i balistyka pocisku.
Zadanie: wolą mocy
zabić chwałę pustego grobu.
Strzelanie stało się aż nazbyt dydaktyczne:
za cztery godziny Berta Bauer ginie –
od kuli.
Krzyż, strzelnicza tarcza, jest relikwią
w Sanktuarium narodu, którego miało nie być.
Wnęki po kulach pozostały dla palców wątpiących.
Dlatego non omnis moriar
może śpiewać dusza Berty Bauer.
Historia świadczy o miłości Najwyższego,
trosce o maluczkich.
Bertę Bauer Bóg zabiera śpiesznie:
przebaczenie okazać, czyściec
lub przemoc sądu.
Ona już wie,
czy zbawienie
może być powszechne