"Eleusa" - Matka Boska Miłościwa, olej na desce sosnowej, 2003
Poeta opisał igłę
w siedemnastu
artystycznych wizjach
Nie wspomniał
jak się sprawdza
pod wrogim paznokciem
Szczerość szczodrze szczerbi życie
Kiedy próbuję w niej chodzić
w butach
kiełkuje
zdrowa
stal gwoździ
Urodziłem się ponad ćwierć wieku po śmierci R.M. Rilkego, mniej niż dekadę po Powstaniu Warszawskim w małopolskim miasteczku pełnym drewnianych domów z podcieniami i przejawów sowieckiej okupacji, w domu z widokiem na remizę ochotniczej straży i zepsuty przez czas zegar na wieży ratusza.
Rafał Jaworski „Rynek w Sławkowie z motywem z Chagalla” olej na płycie, 2003
* * *
Urodziłem się tu: na wzgórzu woja Sławka,
w miasteczku zaprzeszłych kopalń srebra i chleba,
na którym Kraków budowano.
Urodziłem się między fenolem wód Przemszy Białej
a sosnowym laskiem, na którego karczowisku,
Polak potrafił Hutę Katowice.
Urodziłem się w kraju nieszczęścia,
któremu zwiastowano być Chrystusem Narodów.
Do straconych pokoleń, z miazgą własnego życia,
dołączyłem źdźbło i chichot
postawy nieco pionowej.
Nie wiem, czy był to zwykły wybór,
czy konieczność serca: – być plagiatem tradycji?
Nie marzyłem o husarskich szarżach, gestach Rejtana.
Rozlepiając wyważone ulotki nie czekałem
na spadanie głów
nikczemnych sekretarzy.
Doczekałem chwili, gdy grono władyków,
odium władzy, oddało tym, których więzili –
nie płacąc nic
za miliony wydziedziczonych z Ojczyzny.
Podniecałem się triumfem miłosierdzia
nad sprawiedliwością.
podniecałem się, że zło dobrem…
Nie, że kraj nieszczęścia,
z strączków wiary, wyłuskał ostatnią fasolkę nadziei.
Życie ma ucieczkę grzesznych –
talent do cierpienia.
Sławków, dnia 12 VII 1990r.
"Święta Maria Egipcjanka i opat Zosimos" (vide: "Złota Legenda") - olej na desce sosnowej klejonej, A.D. 2005
Teraz mieszkam w „socjalistycznym” mieście z widokiem na pasmo Śląskiego Beskidu. Nie wiem czy jestem szczęśliwy. Staram się, jako mężczyzna, ujmować swe stany w kategorii eudajmonii, a nie samozadowolenia; tak jak nie oczekuję już spełnień, ale nieustannej realizacji zamierzeń w harmonii z własnymi ograniczeniami. Pewne jest, że kocham i mam „swą” dal, transgresje transcendencji.
Moje dojście do ikon ze słów i ikon z linii i barw odbyło się drogą okrężną. Do poezji poprzez etykę (bodziec stan wojenny), do malarstwa sakralnego poprzez pogłębianie doznań metafizycznych (przekraczanie sztampowej religijności).
Z wykształcenia jestem inżynierem ceramikiem i szkołą obcowania z ludźmi były mi upadające cegielnie czy inne miejsca męskiej pracy. Ten zawodowy, przeszły szlak izoluje mnie od sentymentalizmu, choć ton zdrowego patosu jest kategorią bliską moim utworom i wytworom. Tak oto oferuję skromne wejście w świat moich odczuć i doznań, i dokonań w sensie fizycznym. Oferuję marszrutę po drogach ludzkiego doświadczenia, wszystkich zbłąkań i iluminacji. Zapraszam bez oczekiwania na dzwonek do moich drzwi.
Maraton
jeśli tematem sztuki
będzie dzbanek rozbity
Zb. Herbert
Było uroczyście: falstart planowy,
szanse wedle kodu. Czoło stawki biegaczy
tworzyła awangarda stojących
o nieomylnym węchu słusznych pozycji.
Reszta już na pierwszych kilometrach dostała zadyszki
kondycji na zwinność kręgosłupa:
– czasem wspólnie łapie oddech
co góry przenosi. Wspólnota oddechu
jest okazjonalna.
Ostatni z zapóźnionych
zawsze sam
sznuruje mocniej swój
ortopedyczny but.
Nie mieści się w limitach klasy
nawet podwórkowej. Pod mostkiem jego piersi
rozrasta się biała dziura i z drewniejącego płuca
opada zwykła rdza. Trochę drobi
na kocich łbach czułości.
Suchą łzą wspomina salwy śmiechu
przy komisyjnym oglądzie sromu serca
tej zawsze jednej jedynej.
Gdy dobiega rodzinnej agory
wiwaty na cześć uwieńczonych
przechodzą już do historii.
Lecz ten mozolny kłus
ma perspektywę –
Dystans jest przecież
klasyczny
P.S. Jestem laureatem pewnej ilości konkursów poetyckich i literackich, ale najwartościowszą nagrodę otrzymałem w roku 1989 kiedy na jednym z spędów „konkursowych poetów”, dojrzały mężczyzna wyznał: „twoje wiersze pomogły mi przeżyć stan wojenny”. Nie ma dla twórcy radości większej. Pomóc człowiekowi. Choćby jednemu.
I drugi aspekt. Przed ikonami, które malowałem, modlą się ludzie. Zawędrowały nawet do Denver, stolicy stanu Kolorado. Jaka to odpowiedzialność! Jakość i duchowość obrazu generuje jakość i głębię modlitwy. Podjęło się wyzwanie – trzeba znieść jego ciężar.